:) Czasem jest tak, że ma się tydzień wolnego, zero pomysłów, zero natchnienia, zero chęci. A czasem czasu ma się ociupinkę, 2 godziny na 2 tygodnie i coś przychodzi. Najpierw swędzi. Łechce. Coś by się chciało, coś jest blisko, na samym końcu nie języka jak to bywa a raczej.. palców. A potem przychodzi ON.
POMYSŁ
Siadasz, mija godzina, dwie podczas której nie zwracasz uwagi na nic. Nie ma cię dla nikogo, niczego, jak ktoś o coś pyta, zazwyczaj odpowiadasz: mhhhhh.
Tak to wygląda u mnie. Ni z tego ni z owego, po prostu przychodzi i wtedy albo chwytam się go cała i tonę cała, albo odrzucam, zależy od kaprysu. Cała jestem kaprysem.
Dziś mnie natchnęło na kolejnego Anioła. Postanowiłam wypróbować masę Fimo. Zakochałam się, głównie ze względu na to, że jak wylepiłam go, wsadziłam do mikrofalówki na uwaga 10 minut. I jest. Naprawdę, chociaż nie wierzyłam. 10 minut i można malować. Wyschłam go, ale boję się pomalować. Może jutro...Oprócz anioła wylepiłam kwiatka, który stanie się zwieńczeniem pierścionka.
Dobra dosyć gadania
pozdr
Anioł jest piekny, kwiatek uroczy. Czekam na efekt koloryzacji. Masa fimo to dla mnie nowośc moje lepienie skonczyło sie na masie solnej........teraz tylko pedzel i farby
OdpowiedzUsuń:) no właśnie moje lepienie też ograniczało się do masy solnej i ew. papier mache a tu takie odkrycie!
OdpowiedzUsuńczekam na kolorowego aniola, Pola...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniołek uroczy! Czasami nie trzeba dawać im koloru, bo są urocze takie " surowe" :)
OdpowiedzUsuń